sobota, 14 lutego 2015

Miasto bólu cz.27

Miasto bólu cz.27 "fałszywy anioł"
   Gdy Iza przestała mówić zapanowała cisza. Można było usłyszeć bicie swojego serca. O ile jeszcze się je miało. Eliza leżała na boku i prawą rękę trzymała nad małym kwiatem. Nie miał jeszcze rozwiniętych płatków, ale widać było, że są one białe. Nastolatka myślała o tym, co usłyszała. Bajka wydawała jej się dość dziwna. Anioły nigdy nie były przedstawiane, jako złe... A może znała za mało takich opowieści? W końcu była pod tym względem ignorantką. Co potwierdza fakt, że nie zdarzyło jej się wysłuchać opowieści, w której byłoby opisane wybudowanie muru. A do tego tak pokrywające się z tym, czego uczyli się w szkole. Cóż, podobno w każdej legendzie kryje się ziarenko prawdy. Może jest nim ochrona miasta, a może też wygnanie? Eliza, rysując kółka na trawie, pomyślała czy jest możliwe, że dawno temu grupa ludzi została wyrzucona z jakiegoś społeczeństwa i osiedliła się tutaj, a gdzieś daleko jest mocniej rozwinięta cywilizacja. Lepsi ludzie, całkiem inny świat. To byłby piękne, ale choć każdy w młodości marzył o ucieczce, to mało kto próbował, a ci co się odważyli umierali ku przestrodze. Oczywiście było to bezsensu, jeśli uznać, że tak, jak mówią mur jest po to, by chronić ludzi przed drapieżnikami z lasu. "Nie chcesz, abym cię bronił, to musisz umrzeć!" - To myślenie psychopaty, a nie normalnego człowieka, który jest u władzy. Powinni pozwolić wyjść, to przecież nic strasznego. Karol tam był i żyje. Właśnie. Co prawda wyglądał na całkowitego idiotę, ale... Mógł jej się przydać. Musi dowiedzieć się, jak można przedostać się poza mur. Porozmawia z nim o tym w szkole.
   Eliza znów dotknęła kwiatka i patrzyła na niego, próbując oczyścić umysł. Płatki zaczęły się rozchylać i powiększać. Cały kwiat rósł i to w wyjątkowym tempie. Eliza czuła coś dziwnego. Pomieszanie spokoju z czymś jej nieznanym, jej serce było lekkie, a wszystko dookoła wyglądało inaczej, jakby każdy zakamarek wszechświata był zaplanowany, cały świat istniał w niezachwianej równowadze. Dziewczyna zabrała rękę, uczucie zniknęło, a kwiat zamarł w swojej pozycji. Iza popatrzyła na to wielkimi oczkami i skwitowała to jednym zdaniem.
   -Ty musisz być aniołkiem! - W tym momencie, nic nie przekonałoby jej, że się myli, nawet to, że jej znajoma nie ma skrzydeł. Na buzi dziewczynki było tyle dziecięcej naiwności, szczęścia i podekscytowania, że ktoś mógłby się jej przestraszyć. - A umiesz się wzbić w powietrze? - Pisnęła podnosząc się i pozwalając na chwilę ponieść wyobraźni. - Ej, a może ty jesteś moim aniołkiem stróżem? Wszystko wyczarowałaś dla mnie, prawda?
   -Nie.
   Iza zatrzymała się w pół tanecznego kroku i spojrzała na towarzyszkę, która z całym swoim spokojem podniosła się do pozycji siedzącej. Nie chciała kłamać. Bardzo tego nie lubiła. Zdecydowanie nie była osobą, która kryła się ze swoimi czynami, nawet jeśli postępowała nie do końca dobrze. Tylko w tym momencie nie wiedziała jaka jest prawda. 
   -Nie wiem, jak to zrobiłam, ani czy to byłam ja - to, że była pewna, iż to wszystko przez nią,  wolała przemilczeć, - ale na pewno nie jestem aniołem. Nie tym dobrym. - Ostatnie zdanie wymruczała pod nosem, by tylko ona mogła to usłyszeć.
   -Ale... Ale widziałam, jak czarujesz! Ty nie chcesz mi pokazać swojej mocy, prawda?
   Iza w jednym momencie zmieniła się z zadowolonej we wściekłą.  Jej usteczka ułożyły się w podkówkę, a ona mówiła łamiącym się głosem.
   -Jesteś, jak te złe aniołki, prawda? Pewnie wolałabyś żeby te potwory z lasu mnie zjadły!
   -Co? Nie... Czekaj...- Eliza chciała jej przemówić do rozsądku, lecz dziewczynka, nie dała jej dojść do głosu. Poszła w stronę wyjścia, nie słuchając wstającej fioletowookiej i mruczała pod nosem, na tyle głośno, by każdy mógł ją usłyszeć.
  -Wcale cię nie lubiłam. Jesteś tylko głupim fałszywym aniołem. Nawet nie chcesz się do tego przyznać. Udajesz miłą, a ciągle na wszystkich krzyczysz. - Stała już w przejściu, ale obróciła się do Elizy, by powiedzieć ej prosto w twarz. - Tatuś mówił mi, że jesteś zła.
   Obróciła się na pięcie i wybiegła. Nie chciała, by ktoś zobaczył jej łzy. Nie powinna się martwić. Sama się nauczy czarować i jej pokaże. I ucieknie z tego miasta, i będzie mieszkała na drzewie, i będzie się z niej śmiać. Prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ludzie sami w sobie są nadzieją.