środa, 13 listopada 2013

smoczy las 1.5

  Pierwotnie ta historia miała tylko dwie części. Teraz ma już trzy,ale nic nie wiadomo może pojawi się jeszcze jedna? Ta część jest stworzona dla queen be. Jeśli też masz prośbę co do opowiadania napisz. Chętnie podejmę się wyzwania. Jeśli wyjdzie ładnie to opublikuję na swoim blogu.

"Smoczy las 1.5"
  Przez tydzień od znalezienia a raczej zdobycia jaja nie byłam w stanie się nim opiekować. Pierwszego dnia zrobiło się lekko szarawe ,ale potem stało się całkiem sine. Bałam się ,że smoczek zginie i musiałam coś wymyślić. Niestety nie mogłam zadzwonić do kogoś z rodziny i spytać: Wiesz co mam jajo smoka, powiesz mi jak powinno się je wysiadywać? Przecież tego nie wiedzą ,do tego mogą zadzwonić na policję. Dlatego studiowałam skradzione dokumenty. Był tam głównie naukowy bełkot i długo siedziałam w internecie aby przetłumaczyć choć jedno zdanie. 
  Szłam właśnie ulicą opuszczonego miasta ,kiedy zaczął padać deszcz. Zobaczyłam mały domek i ukryłam się jego drzwiach. Po chwili uchyliły się i wyjrzał z nich facet w czarnej pelerynie. Zaproponował ,żebym weszła do niego i przeczekała ulewę. Nie wiem czemu przytaknęłam ,to było głupie.  Mężczyzna rozchylił zapraszająco drewniane drzwi a ja weszłam do środka. Posadził mnie na kanapie i poszedł po herbatę. Zniknął w kuchni a ja rozejrzałam. Pokoik był bardzo przytulny, na ścianach wisiały zdjęcia dzieci. Po prawej stronie były uchylne drzwi. Zajrzałam tam, to był mały gabinet a w środku na krześle ktoś siedział. Po chwili zauważyłam ,że ma bliznę na twarzy. To jego widziałam w lesie. Serce zabiło mi szybciej. Przecież mnie nie widział ,uspokajałam się. Niestety strach jak to zwykle bywa wziął nade mną górę. Podeszłam do drzwi chcąc jak najszybciej stąd zwiać. Nagle się zatrzymałam. Na szafce leżała książka pod tytułem "Jak opiekować się smokiem?". Podniosłam ją i otworzyłam. Był nawet dział "wysiadywanie"-mój fart nie zna granic. 
- Lubisz smoki?-Usłyszałam za sobą głos i momentalnie się odwróciłam. Za mną stał człowiek, który mnie tu wpuścił.
-Sam zajmuję się tymi zwierzętami.- Zaczął i uśmiechnął się promiennie.- Uwielbiam czytać o nich ,podobno mieszkają w tym lesie. Głównie dlatego się tu wprowadziłem, widzisz to takie moje hobby.
-A czy mogłabym ją pożyczyć?-Wskazałam na książkę-Lubie czytać o magicznych stworach.
-Oczywiście!-Widać było ,że to jego ulubiony temat- Sam ci o nich opowiem...
  Przez następną godzinę musiałam wysłuchiwać wiele "ciekawych" faktów. Mimo to byłam zadowolona, bo mogłam profesjonalnie zająć się smokiem. Niestety moja radość była przedwczesna. Choć wiedziałam już jak przygotować specjalny śluz ogrzewczy to nie miałam składników. Musiałam więc improwizować. Zamiast jaja strusia ,dałam kurze. Wymieniłam też sierść skunksa na kocią , serce smoka na żabie a ogona prosiaka po prostu nie dodałam. Jedyne co zostawiłam w oryginalnej wersji to ocet. Nie pachniało to najprzyjemniej. Zeszłam do jajka z gotowym wywarem mając nadzieję ,że zadziała. W piwnicy było bardzo zimno a chłód bił od małego jajka leżącego na środku pomieszczenia. Było otulone mnóstwem koców i kołder.  Śluz był ostatnią nadzieją ,bo jajko było już całkiem zimne ,wręcz lodowate. Szybko zaczęłam wcierać w nie maź.  Następnie okryłam starym kocykiem i zgodnie z zaleceniami książki poszłam odpocząć. Bardzo się denerwowałam ,ale nie miałam do tego powodu. Jajko zaczęło odzyskiwać normalny kolor i robiło się cieplejsze. Musiałam jedynie codziennie obsmarowywać je tym śmierdzącym śluzem. Jakoś mnie to nie bawiło, ale niedługo i tak smoczek miał się wykluć.

3 komentarze:

  1. Po pierwsze - masz talent do pisania :D Po drugie - twoje opowiadania są naprawdę ciekawe :) Życzę Ci powodzenia i sukcesów w pisaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Opowiadanie jest naprawdę ciekawe.
    Ale zauważyłam kilka błędów.
    Najbardziej rażą mnie przecinki, które powinno się stawiać przed spacją, a nie po niej...
    Drugą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy jest ten fragment:
    ,,Był tam głównie naukowy bełkot i długo siedziałam w internecie aby przetłumaczyć choć jedno zdanie ( wydaje mi się, że ,,i" nie jest odpowiednim spójnikiem, lepiej pasowało by tu ,,dlatego", albo ,,a więc"). Szłam właśnie ulicą opuszczonego miasta ,kiedy zaczął padać deszcz. (Co ma piernik do wiatraka? Tz. Co ma naukowy bełkot do deszczu? Powinnaś zrobić z tego oddzielny akapit)"
    Po za tym czytając to opowiadanie mam wrażenie, że bohaterka potrafi się teleportować. Na początku jest na dworze i u tajemniczego pana, a później znajduje się nagle w piwnicy :D
    Opowiadanie, jednak bardzo mi się podoba. Pisz dalej.
    Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam naprawdę dużo książek, ale to jest na równym poziomie!
    Oby tak dalej!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.