piątek, 7 marca 2014

Miasto bólu cz.13

   Jakoś mi dziś smutno. Ferie się skończyły, a ja jeszcze byłam chora, więc szkoła stała się bardziej odległa. Test, o którym zapomniałam, kartkówka z lekcji, na której nie byłam i jeszcze jedna kartkówka, a do tego sam fakt obudzenia się rano strasznie mnie zdołowały. Jednak tu będzie się działo. Będzie nowy wygląd robiony specjalnie na tego bloga.

Miasto bólu cz.13 "uspokój się"
   Leżąc na spękanej ziemi, słyszała jak przeszukują jej pokój. Na podłodze twardo lądowały książki, zeszyty i wszystko, co zostawiła na wierzchu. Elizie nie uśmiechało się tu czekać, a oni i tak nie znajdą Tijka, bo jest przecież bezpiecznie schowany w łazience. Dobrze, że nie postanowiła zostawić go w pokoju, może jeszcze posądzili, by ją o ucieczkę. Nie. Mogliby jedynie szukać Karola, mimo to nie chciała, by ktoś miał przez nią kłopoty.   Najciszej jak mogła, Eliza przesuwała się wzdłuż ściany domu. Gdy uznała, że jest dostatecznie daleko, powoli się podniosła. Miała napięty każdy mięsień. Powoli, po raz drugi tego dnia, ruszyła w stronę miasta.
   Patrzyła na chmury leniwie płynące po niebie. Myślała nad tym, że ostatnio, gdy ucieka przed problemami, one same do niej przychodzą. Kiedyś, czyli jeszcze dwa dni temu, było łatwiej. Walka rozwiązywała wszystko, ale teraz nie wiedziała co robić, ani kto jest jej wrogiem. Jej krok stawał się szybki i zdecydowany, mimo że nie wiedziała dokąd zmierza. Oddech nastolatki był płytki i nietrwały, poczuła w swoich kanalikach łzy. Nie. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości. Nawet teraz. Zacisnęła szczęki i zamrugała kilka razy. Jest lepiej - Pomyślała. - Choć trochę.
   Wyszła z pola, minęła przystanek i teraz szła szosą. Ucisk w sercu nadal się utrzymywał, lecz mogła już go znieść. Chciała pobiec, by stłumić ból, a gdy skierowała wzrok na drogę opadła z sił. Eliza była głodna i zmęczona, nie da sobie rady. Szła coraz wolniej, mniej zdecydowanie. Ktoś patrząc z daleka mógłby uznać, że kuleje, lub się upiła, a to, dlatego że lekko się zataczała. Kiedy przechodziła obok starej rozpadającej się chatki, całkiem się załamała. Dziewczyna oparła się o metalowe ogrodzenie, oddychając głęboko, lecz nawet to nie dało jej ukojenia. Powoli osunęła się na ziemię i po jej policzkach spłynęły trzy pojedyncze łzy. Z ust zapłakanej osóbki wydał się jęk stawiający dęba włosy na karku. Zaczęła płakać. Przysunęła kolana do twarzy i przycisnęła je do siebie z całej siły, jakby miało jej to zastąpić objęcie, przez bliską osobę. Po chwili straciła poczucie czasu, łkała cichutko, siedząc na zniszczonym chodniku i nie zwracała uwagi na otoczenie. Nagle przed jej oczami stanęły dwie nogi. Wzdrygnęła się zaskoczona i uniosła oczy, ku twarzy nieznajomego. Miał zatroskaną twarz i ciepłe zielone oczy. Wyciągnął rękę ku dziewczynie, która teraz wyglądała jak siedem nieszczęść i tak też się czuła, i z uśmiechem czekał, aż poda mu swoją. Eliza była nieświadoma tego, że właśnie spotyka wujka Karola. Pozwoliła pomóc sobie wstać, po czym otarła policzki, chcąc ukryć, że płakała. Cisza trwała o te kilka sekund za długo, nim mężczyzna wreszcie się odezwał.
   -Jesteś Eliza Domeyko?
   -Skąd pan... - Zaczęła, lecz urwał jej z uśmiechem.
   -Po oczach. Tylko ty takie masz. - Widać było, że go to bawi, a dziewczyna poczuła się trochę zmieszana, jej oczy przecież zawsze były znakiem rozpoznawczym, lecz nieznajomy, jakby nie zdawał sobie sprawy, że fiolet jest okrutnym kolorem. - Potrzebujesz pomocy?
   -Nie, dam sobie radę. - Szepnęła, lecz głos był tak słaby, że nawet gdyby wujek Karola go usłyszał i tak by nie uwierzył. Powiedział tylko: Mogę Cię podwieźć jak chcesz. Eliza kiwnęła głową i wysiliła się na słaby uśmiech. Samochód stał po drugiej stronie ulicy. Był nowy i zapewne drogi, ale cały w błocie nie prezentował się tak dobrze. Płaczkę nagle wzięły wątpliwości, przecież wcale go nie zna, nawet jego imienia.
   -Właściwie, to jak pan się nazywa? - Zaczęła.
   -Żaden pan, mów mi Rufus. - Odpowiedział otwierając przed nią drzwi, niczym prawdziwy dżentelmen. Nie zauważyła, że po jego twarzy przeleciał cień rozpaczy. Myślała tylko o sobie, a teraz mogła jedynie wejść i czekać, na to co się wydarzy.

7 komentarzy:

  1. Ciekawie piszesz. Nawet ładny opis tego jak dziewczyna płakała. Trochę krótkie. Jak chcesz możesz mnie informować o nn na moim blogu.

    http://blessed-with-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe opowiadanie :D strasznie podoba mi się twój styl pisania xD już nie mogę doczekać się kolejnej części ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz !
    Pisz dalej , wciągające ;3
    Czy mogłabyś skomentować i zaobserwować ?
    chciałam zaobserwowac twój ale nie umiem -.-
    http://thisisallwhatineed.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Jestem pod wrażeniem. Ciekawe dokąd ten Rufus ją zabierze i w ogóle co zamierza z nią zrobić :D Podoba mi się to, że nigdy nie nudzę się czytając kolejne rozdziały. Masz talent do zaciekawiania i wciągania czytelnika *.* Pozdrawiam i czekam na kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie piszesz. : ) Wciągnęłam się bardzo. Liczę, że szybko będzie nowy post. Chętnie tu jeszcze nie raz zajrzę. Życzę powodzenia w dalszym blogowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielki talent do pisania :/, talent jakiego zawsze pragnełam ,ale który nigdy nie był mi pisany. Podziwiam i biorę się za następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.