piątek, 3 października 2014

Miasto bólu cz.21

Miasto bólu cz.21 "Artur"
   Siedzieli przy stole jeszcze dłuższą chwilę, a że dom stał w środku lasu, jedynymi dźwiękami było ciche śpiewanie ptaków. Dziewczyna kończyła jeść swoją wyjątkowo dużą porcję jajecznicy i bawiła się widelcem. Prawdopodobnie siedzieliby w tej niezmąconej niczym ciszy, gdyby nie usłyszeli nagle nadjeżdżającego samochodu. Rufus nie spodziewał się tego dnia żadnych gości. Nawet w sprawie ostatniego morderstwa. Był pewien, że niedługo nikt nie będzie się tym zajmował i ktoś niewinny zostanie ukarany. Wyjrzał przez okno i zamarł. Eliza przysunęła się, by też zobaczyć, kto taki przyjechał. Usłyszała ciche wyjaśnienie, lecz imię nie było jej potrzebne. To był człowiek, który wszedł do jej pokoju, który krzyczał na jej dziadka, który powiedział, że Paul zabił swoją córkę.
   -To Artur. Nie powinien cię tu zobaczyć. - Szepnął Rufus, złapał dziewczynę za rękę i wyciągnął na korytarz. Rozejrzał się nerwowo po domu, nie miał pojęcia, gdzie mógłby ją ukryć. Otworzył pierwsze drzwi jakie napotkał i wcisnął tam Elizę, po czym zamknął ją na klucz. - Poczekaj chwilę, dobrze?
   W tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju, do którego trafiła. Była w nim już wcześniej, właśnie tu zasnęła. Niebo na suficie wcale się nie zmieniło, a przecież gwiazdy cały czas się poruszają. Usłyszała, jak ten cały Artur wchodzi do domu. Mężczyźni wymienili się uprzejmościami i ruszyli do kuchni. Najwyraźniej utknęła tu na dłużej. Chciała przystawić ucho do drzwi, dowiedzieć się czegoś, ale dziś nie miała na siły. Zawsze walczyła, było to zgodne z jej naturą, ale co jeśli to nie była prawdziwa ona? Co jeśli ta okrutna Elizabeth była jedynie kolejnym kłamstwem? Dziewczyna dostrzegła na stoliku małą kartkę, miała pewność, że wcześniej jej tu nie było. Rufus nabazgrał na niej kilka słów, o której wróci i żeby czuła się jak u siebie. Z tym facetem jest coś nie w porządku. - Przemknęło jej przez myśl, ale chodziło jej o pozytywne znaczenie.
   Wyjrzała przez okno. Las wyglądał pięknie. Chciała się ruszyć,wyjść na świeże powietrze i  tyle. Nie miała ochoty na odkrywanie kolejnych kłamstw.  Mogłaby wyjść przez okno, ruszyć jedyną ścieżką, prowadzącą do domu, złapać jabłko, albo i nie, i iść do Izy. Tak, miała dziś dobry nastrój, była wręcz pewna, że nie będzie na nikim rozładowywać złości. Zapowiadał się piękny. Nacisnęła na plastikową klamkę, poczuła orzeźwiające powietrze, mogła reszcie poczuć się wolna. Bez ludzi. Bez problemów. Ludzie. No, tak. Obróciła się w stronę stolika i podbiegła do niego. Leżała tam wiadomość i ogryzek ołówka, obróciła kartkę na pustą stronę i zaczęła pisać: "Drogi Rufusie. Nie chciałam  czekać i wyszłam." Jej ręka zawisła na chwilę w powietrzu, aż wymyśliła dalszy ciąg "Powiedz mi jak dowiesz się czegoś ciekawego w sprawie morderstwa. Może Ci pomogę. E."
   Podeszła do otworzonego wcześniej okna, usiadła na parapecie i przerzuciła nogi na drugą stronę. Przypomniało jej się, że wczoraj też uciekała taką drogą, tylko że ze swojego domu. Nie miała pojęcia czemu to zrobiła, ale to nie było w tej chwili istotne. Ruszyła w stronę ścieżki, prowadzącej do jej domu i uświadomiła sobie, że to nie jest tak blisko. Chciała dojść do miasta, a spacer po lesie mógłby ją zmęczyć, zwłaszcza że jechali tutaj przez ponad pół godziny. Eliza rozejrzała się dookoła i szybko znalazła rozwiązanie i nie było to auto Artura, które było mówiąc szczerze mocno zniszczone, chociaż wyglądało na nowe. Uznała, że dotrze do dzielnicy snobów na rowerze. Leżał porzucony w krzakach i nie wyglądał na używany, nie można było mieć pewności, czy w ogóle da się na nim jeździć. Dziewczyna szybko podeszła do niego, wyciągnęła go i zrobiła szybkie rozeznanie. Miał koła, ramę, kierownicę i hamulce, z czego jeden tylko w połowie, a nawet siodełko. Możliwe, że nie rozpadnie się w drodze. Fioletooka pomyślała przez chwilę, o Rufusie, to musiała być jego własność, ale szybko wyrzuciła z głowy te myśli. Nigdy nie miała wyrzutów sumienia po kradzieży, a zwłaszcza takiego grata.

1 komentarz:

  1. Rozdziały czyta się dość lekko. Wygląd bloga świetny. W nagłówku jestem zauroczona :)

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.