sobota, 7 grudnia 2013

miasto bólu cz.5

  Ostatnio jestem trochę zabiegana. Udało mi się jednego dnia zapomnieć kluczy i telefonu. Po kilku zwrotach akcji spotkałam się ze starą znajomą, która pożyczyła mi swoje mangi. Nie znaczy to, że jestem otaku. Zostałam jedynie czasowo pochłonięta w wir czarno-białych obrazków czytanych wspak. Na szczęście do wszystkiego można się przyzwyczaić. Poza kalafiorem...

miasto bólu cz.5 - "wyjście"
  Karol nie miał pojęcia jak długo siedział w krzakach. Ręce już mu ścierpły a strażnik ani myślał się oddalić. Chłopak usłyszał kroki i przyległ jeszcze bardziej do ziemi. Widział jedynie dwie pary butów. Kiedy przyjrzał im się dokładniej musiał unieść wzrok. To był jego wujek! Karol całkiem zapomniał ,że on tu pracuje.Mężczyźni chwilę rozmawiali i chłopak poczuł ,że ma szanse na ucieczkę.  Wyjrzał ,by zobaczyć czy nikt go nie widzi. Kiedy wychylił się zza krzaków oczy jego i wujka się spotkały.  Karol szybko wcisnął twarz w ziemię i zamknął oczy udając ,że nic się nie stało. I nie stało się. Strażnik odszedł a jego wujek Rufus usiadł przy stoliku. Wyjął sałatkę z plecaka i popatrzył w stronę krzaków.
 -Chodź tu. Po tym przyczajaniu się pewnie jesteś głodny.- W jego głosie było słychać nutkę rozbawienia. Chłopak zdał sobie sprawę z tego ,że mógł poprosić wujka o wypuszczenie go zamiast robić niebezpieczne numery w środku nocy. Powoli wstał i podszedł do wujka.
 -Mogę?- Popatrzył wymownie na bramę.- to nie potrwa długo. Naprawdę.
 -A zdążysz w pół godziny?- Chłopak nie był pewien a wiedział ,że jak wujkowi coś się powie to trzeba dotrzymać słowa.
 -Dobra.- Odpowiedział Karol po dłuższym namyśle. I wybiegł poza granice miasta. Szedł pod górę wzdłuż muru od strony ,której nie widział chyba nikt. Otaczały go wyjątkowe rośliny i przyglądał się im, aż wyszedł na małą polankę przed lasem. Stąd mur wyglądał jak ściana przepaści. Stąd miasto wydawało się takie małe. Zza bloków widział pola i łąki. Wiedział ,że dalej jest morze. Jego świat był taki mały. Nie. Pomyślał sobie. Nie może się zamyślić. Miał teraz pracę do wykonania. Dostrzegł stos kamieni o których mówił mu Marcin. Złapał jeden z większych i przeniósł na środek polanki. Zmęczył się już po kilku kamieniach i zastanawiał się po co to jego bratu. Poczuł mrowienie na karku i obrócił się w stronę miasta. Zdążył zobaczyć jedynie cień postaci chowającej się za blokiem. Pewnie nikogo tam nie było a przynajmniej tak pomyślał Karol kładąc przywidzenia na karb swojego zmęczenia. W rzeczywistości miał dobrą intuicję ,bo od pewnego czasu miał obserwatora ,a nawet dwóch. Za rogiem domu stała Eliza, która nie mogła uwierzyć, że komuś udało się uciec. Pod murem za to stał Marcin. Czekał on na swojego brata. Niecierpliwił się, choć wiedział jak czasochłonna jest ta praca. Jego noga niespokojnie podskakiwała wystukując szybki rytm. Musiał coś robić, więc zaczął spacerować wzdłuż muru. Pod jego stopami chrzęściły pierwsze, upadłe liście. Skierował swój wzrok na stare budynki, które zawsze były dla niego motywacją. Musiał dużo pracować, by się tu nie znaleźć. Teraz złote liście w zestawieniu z wyniszczonymi ruderami wyglądały wyjątkowo. Natura niszczy wszystko, nawet rzeczy, które wyglądają na wieczne zostaną obrócone w pył. Brat Karola doszedł już pod bramę i zobaczył w niej swojego wujka - jedyną osobę z jego rodziny, która nie uległa jego czarowi. 
 - Dzień dobry. - Powiedział z uśmiechem i całym swoim sztucznym wdziękiem.
 - Dobry. - Odburknął Rufus. - Masz coś ważnego, czy przyszedłeś poprosić o pożyczkę?
 - Nie. Ja po prostu chciałbym popatrzyć jak pracujesz. -Zrobił niewinne oczka - Mogę, prawda? - Jego wujek zerknął na zegarek. Bał się, że Karol zaraz wróci. Musiał szybko spławić Marcina. Jednak nic mu nie przychodziło do głowy. Nie nauczył się działać w stresie.
 - Idź sobie. Naprawdę nie mam nastroju cię niańczyć. - To zakończyło rozmowę. Chłopak odszedł, ale tylko kawałek. Musiał przecież pomóc bratu. Tak na prawdę bał się, że jak go złapią to się wygada, a wtedy Marcin mógłby się pożegnać z przyjemnym życiem. W ogóle z życiem.

2 komentarze:

  1. Dzięki , ze przeczytałaś to co usiłowałam napisać . Wreszcie doczekałam się odpowiedniego komentarza , bez zbędnego lania wody . I muszę ci przyznać racje co do rozciągłości tekstu bo nie zwróciłam na to uwagi . Co prawda tekstu nie będę już zmieniać ale ustawienia to i owszem . No tak rozpisałam się o rzeczach dla ciebie nieistotnych zapominając o twojej twórczości . Rzetelna opinię napisze czytając całość , bo bezsensem byłoby recenzować wyrwany fragment .
    Jeszcze raz dziękuję za opinię . ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, oddaj trochę weny ! Cudowne opowiadanie. czytałam też wcześniejsze części. Chyba zostanę gościem na stałe :] <3
    Pozdrawiam.
    ~ Camilla
    http://camillaaeee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.