sobota, 15 marca 2014

Miasto bólu cz.14

    Po napisaniu tej części, gdy słuchałam muzyki dotarło do mnie dlaczego Rufus tak się zachowuje. Na początku uznałam, że tak nie może być, ale cóż. Teraz mam tylko wielki problem, jak to wszystko wyjaśnić. Przecież będzie coraz więcej pytań, a żadnych odpowiedzi.
Miasto bólu cz.14 "przejażdżka"
   W samochodzie pachniało kawą i choinką zapachową, czarna tapicerka była powycierana i brudna, a na podłokietniku ziała wielka czarna i jeszcze świeża plama. Eliza powoli zapięła pasy. Zerknęła kontem oka na nieznajomego, niby patrzyło mu dobrze z oczu, ale czuła dziwny ucisk w żołądku, więc miała się na baczności. Nie czuła się bezpiecznie, lecz on chyba tego nie widział. Odpalił silnik i jego dłoń zatrzymała się nad kierownicą.
   -Tak właściwie, to dokąd jedziemy? Do twojego domu?- Spytał zerkając prosto w fioletowe oczy dziewczyny. Eliza tylko mruknęła coś pod nosem, zapatrzona w  dziwnie wystający ze schowka kawałek szmatki. Po chwili dotarło do niej pytanie.
   -Ach. Nie. Ja... Nie chcę wracać do domu. - Z jakiegoś powodu zrobiło jej się głupio, ale nie tak, że chciałaby kogoś uderzyć, by zapomniał, tylko  zwyczajnie, po ludzku. Lekko się zgarbiła i chciała, aby o niej zapomniał.
   -Pokłóciłaś się z dziadkiem, no nie? - Spytał, próbując domyślić się przyczyn jej zachowania.
   -Tak jakby. - Powiedziała na odczepnego. Po co tu w ogóle wchodziła? Odpięła pasy i złapała za drzwi. - Przepraszam za problem jakoś sobie poradzę. - Jej głos był ostry i cierpki. Wychodziła już z auta, gdy usłyszała Rufusa.
   -Poczekaj. Skoro nie masz zamiaru wracać do domu, to może chodź do mnie. Będzie ci milej niż marznąć tu, na dworze. - dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Tak na prawdę mu nie ufała. Nie ufała nikomu. Przecież jeszcze chwile temu chciała od niego uciekać, a teraz co? Zastanawiała się, czy nie iść do jakiegoś obcego faceta. To mógł być zboczeniec złodziej, a nawet zabójca, chodź to ostatnie było mało prawdopodobne. Wzięła głęboki wdech i obróciła się na pięcie w stronę mężczyzny. Może i jest idiotką, ale przynajmniej będzie ciekawie. Weszła do samochodu, zatrzaskując drzwi.
   -Dobra. - Powiedziała. - No to jedziemy. - Mężczyzna uśmiechnął się i ruszyli. Eliza wbiła wzrok w widoki przesuwające się za oknem. Kilka starych chałup, przystanek autobusowy i sad. Nie było tam nic interesującego, znała tę drogę jak własną kieszeń. Nie skręcili jednak w prawo, jak prowadziła droga, tylko na wprost po szutrowej drodze. Podskakiwali na wybojach, kiedy Rufus przerwał niezręczną ciszę.
   -Wiesz ja też nie dogaduje się ze wszystkimi... - Umilkł szukając odpowiednich słów. - Czasem trzeba... no wiesz... zacisnąć zęby i iść.
   -To nie takie łatwe. Ech... Bo dziadek cały czas mnie okłamywał i teraz nie mogłabym spojrzeć mu w twarz. - Coś w niej pękło. Tak bardzo potrzebowała kogoś, kto by jej pomógł.
   -Jeśli cię okłamywał to on powinien się wstydzić nie ty. - Zauważył.
   -Tak, tylko on nie wie. Podsłuchałam jak... - Zacięła się zastanawiając ile może wyjawić. - Z kimś rozmawiał. Nie chcę, aby wiedział. On po prostu nie może się dowiedzieć.
   -A dowiem się co to za tajemnica? - Spytał z lekkim przekąsem, jak miał w zwyczaju.
   -Nie. - Dziewczyna powiedziała to szybko, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
   -No dobrze... - Rufus był lekko zmieszany, ale zawsze pogodny, więc nie chciał, by dziewczyna czuła się niezręcznie i nagle zdał sobie sprawę, że ona nie wie kim jest. - Nie kojarzysz mnie co? Kiedy byłaś mała pilnowałem cię. - Eliza spojrzała zdziwiona, więc kontynuował. - Przyjaźniłem się z twoim tatą. Byłaś taką słodką dziewczynką. To znaczy nadal jesteś. - Poprawił się szybko i zaśmiał się cicho.
   -Dlaczego cię nie pamiętam? - Spytała nagle, a on szybko sposępniał.
   -Wiesz, gdy twój ojciec zginął, miałem się tobą opiekować, ale pokłóciłem się z Paulem. - Eliza przysłuchiwała się mu z uwagą. Nie rozmawiali w domu o jej rodzicach, do tego już dawno nie słyszała, by ktoś mówił na dziadka Paul.
   -O co? - Popatrzyła na niego z uwagą, nie wyglądał na osobę, którą łatwo wytrącić z równowagi. Jednak kierowca uśmiechnął się smutno i odpowiedział.
   -Nie mogę ci powiedzieć. Nie chcę. Ty chyba to rozumiesz, też masz swoje tajemnice. - Miał rację, dlatego umilkła i patrzyła, jak wjeżdżają w las.

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba Twój styl pisania i wygląd bloga :)
    Będę czekać na następne części :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zaczynam czytać Twojego bloga, niedługo ocena ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog został oceniony.
    Ocenę znajdziesz pod adresem: http://ocenyopowiadan.blogspot.com/2014/03/2-sennikmyszblogspotcom.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój styl to niemal czysta poezja. Rozdział krótki, ale dosadny i interesujący. Czekam z niecierpliwością na następny. Bardzo chciałabym też przeczytać jeszcze jakiś Twój wiersz. Kat był świetny, a cudze dwa razy lepszy. Pozdrawiam, Paulina K z wierszem pisane.blogspot

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominuję cię do LBA. Pytania znajdziesz na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.