poniedziałek, 1 września 2014

Tylko sen

   Teraz całkiem wyrwane z kontekstu opowiadanko, pisane jednym tchem i całkowicie spontanicznie, więc nawet ja nie wiedziałam do końca, o co będzie w nim chodziło.

 "Tylko sen"
   Nie liczyło się kim byłam, ile miałam lat, czy choćby, jak brzmiało moje imię. Zrobiłam coś i musiałam za to zapłacić. Tak oni to widzieli. Byłam dla nich przeszkodą, wrogiem, którego można z łatwością pokonać. Jak mucha, która złapała się na lep. Mógłbyś ją wypuścić, ale po co? Aby zaczęła brzęczeć ci nad uchem? Takich jak ja lepiej zabić. Wiem co o mnie myślą, bo mówią to prosto w twarz. Nawet nie wiem, czy to dobrze, czy źle, mam jednak pewność, że zrobią co obiecali. Siedziałam skulona w kącie swojej celi - małego obdrapanego pokoju. Nagle drzwi się otworzyły. Ten, który w nich stał nie był człowiekiem, nieważne, jak się do nas upodobnił. Mimo wszystko nie miał oczu. Nie chodzi mi o puste oczodoły, on tam miał zwykłą skórę, takie przedłużone czoło. Zwykle nosili okulary, by nie było tego widać, ale przy mnie nie musieli się kryć, już widziałam. Właśnie dlatego zapadł na mnie wyrok śmierci - widziałam ich. Taka nieświadoma mucha, która nawet nie wie, że nie wolno jej gdzieś wejść. Płaci za coś czego nie wiedziała. Ja też. Zlustrowałam potwora wzrokiem, a on tylko podszedł do mnie i złapał za rękę. Wyprowadził mnie na korytarz i zamknął drzwi. Chcecie wiedzieć czemu jest taki spokojny, nie ma przy sobie żadnej broni? To dziadostwo czyta w myślach. Wyciągają z twojej głowy wszystkie plany ucieczki i niweczą je byś wiedział, że ich nie pokonasz. W pewnym sensie mają rację, ale da to się ominąć. Ten, który mnie prowadził po pustych korytarzach zatrzymał się w pół kroku. "Tak, dobrze usłyszałeś gnojku" - pomyślałam na tyle głośno, że mimowolnie przyłożył wolną dłoń do ucha. Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i puściłam się biegiem w stronę odwrotną do tej, w którą wcześniej mnie prowadził. Adrenalina uderzyła mi do głowy. Przyspieszyłam i dzieliło nas już kilka metrów. Nie odważyłam się spojrzeć za siebie, musiałam być szybsza i go zgubić. Do tego potrzebne mi było jedno. Całkowite wyłączenie myśli. Nie mogłam już, jak przed chwilą zagłuszać swojego planu głupimi bzdetami. Skręciłam w prawo i natychmiast w lewo, mając nadzieję, że ta plątanina korytarzy zaraz się skończy. Słyszałam za sobą twarde kroki. Było ich więcej niż wcześniej. Dużo więcej. W moich oczach pojawiły się łzy, czułam, że nie dam sobie rady, powoli zwalniałam i nie mogłam nic na to poradzić. Jeszcze jeden zakręt - powtarzałam sobie - gdzieś tu musi być wyjście. Dobiegłam do niego potykając się, a gdy uniosłam głowę zobaczyłam wielkie drzwi. To musiało być tu. To na pewno wyjście. Nie myśląc długo (teraz mi się to udało, co?) szarpnęłam za klamkę i wpadłam do wielkiego pomieszczenia. Byli tam Oni. Przerażające postacie bez oczu, w wielkim sterylnym pokoju. Jeden z nich trzymał pistolet wycelowany prosto we mnie. Chciałam uciec, ale, ci którzy mnie ścigali właśnie tu dobiegli. Stałam zdyszana pomiędzy potworami i już na prawdę nie miałam szans. Wyjścia się skończyły. Została tylko śmierć.
   -Nie. - Wydobyło się z ust postaci z pistoletem. Uniosłam głowę zdziwiona patrząc na niego. - Nie zginiesz.
   I nacisnął za spust.
   Umarłam. 
   Jednak nadal żyję. Leżę w szpitalu, a te wydarzenia są jak stary sen. Mogłabym uwierzyć, że zemdlałam w parku. Nie zrobię tego. Nawet jeśli pielęgniarki mówią abym się nie martwiła koszmarami, to wiem swoje. Na nadgarstku mam czerwony ślad w kształcie swoich zębów. Wtedy byłam zdenerwowana, chciałam zagłuszyć psychiczny ból, a teraz służy mi za marny dowód. Patrzę na sufit i nagle słyszę, jak otwierają się drzwi. Unoszę głowę i widzę pielęgniarkę, która oznajmia, że mam gościa i wychodzi. Na jej miejscu pojawia się wysoki czarnowłosy mężczyzna w przyciemnianych okularach. Siada na stołku obok mojego łóżka i mówi.
   -Patrzymy. - Uśmiecha się, jakby powiedział coś zabawnego i wyczuwając moje zmieszanie zsuwa odrobinę okulary. Pod nimi jest tylko skóra. To potwór. Moje ręce zaciskają się mimowolnie na prześcieradle, tętno przyspiesza, a a oddech robi się płytki. Moje ciało szykuje się do ucieczki, a on ze spokojem mówi - eksperyment jeszcze się nie skończył, ale na razie możesz być spokojna. - Podniósł się, poprawił okulary i dopowiedział jeszcze - możesz być dumna, że cię wybraliśmy.
   Wyszedł i zostawił mnie samą pomiędzy białymi ścianami. Przypominały mi ich siedzibę. Teraz wszystko mi ich przypominało. Ale nie chciałam okazywać strachu, ani nawet się bać. Nawet jeśli to niemożliwe, nawet jeśli tu wrócą. Zamknęłam oczy i szeptałam:
   -To tylko, sen, to tylko sen, to tylko...

5 komentarzy:

  1. Wow *O* Świetny blog! Podoba mi się twój styl i będę czytać *3*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę to opowiadanie było pisane na spontanie ? Jeśli tak to jestem pełna podziwu, świetne się czyta ;) Genialny wygląd bloga i oby więcej takich opowiadań ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na opowiadanie pisane w ten sposób, wydaje się być dość profesjonalne. Nie żebym się na tym specjalnie znała, po prostu odnoszę takie wrażenie. Pomysł jest ciekawy, warto by go było rozwinąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz jakiś spis treści albo choć numerację rozdziałów? Przeglądam i wygląda na to, że wrzucasz tu fragmenty różny h opowiadań - chcę przeczytać całe,a nie po rozdziale dziesięciu. Inni tak samo, inaczej to puste ochy i achy, byś w ramach rewanżu do nich wbijała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawo masz na górze gadżet nazwany "Etykiety". Są to właśnie zbiory moich opowiadań. Możesz wybrać "Miasto bólu" i wyświetlą ci się wszystkie rozdziały, poczynając od najnowszego. Pod hasłem "inne" możesz znaleźć opowiadania jedno-, lub dwu-częściowe.

      Usuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.