I tak oto w 25 części opowiadania pojawia się wątek fantastyczny.
Miasto Bólu cz.25 "Przebudzenie"

Nie bój się, nie bój się
tylko śpij,
a kiedyś, a kiedyś
obudzisz
magię, co cały świat
zabrał ci.
Jutro już, jutro już
się zbudzisz
ale dziś, ale dziś
możesz śnić...
Obudziła się. Teraz już nie siedziała, a leżała pod drzewem oddychając spokojnie i wsłuchując się w delikatny szum wiatru wirującego pomiędzy liśćmi na drzewie. Brzmiało tu równie cicho, jak ostatnie wersy kołysanki ze snu. Nie brzmiała ona podobnie do niczego, co dziewczyna do tej pory słyszała, a przecież musiała skądś znać tę melodię, jej mózg sam by tego nie wymyślił. Nawet tekst był dziwny. Kto pociesza dziecko, że potem się ono obudzi? Sen nie jest w końcu niczym złym, a właśnie to sugerowała piosenka. Eliza nie wiedziała co o tym myśleć, ale najlepszym rozwiązaniem wydawało się otworzyć oczy, wstać i zapomnieć o tym, jak o wszystkich wcześniejszych snach. Nieistotne, jak dziwny się wydawał, to były tylko majaki jej podświadomości. Chciała już się rozbudzać, gdy usłyszała (już drugi raz tego dnia) krzyk.
-O jejuniu! Jak ty to zrobiłaś? - Szczebiotliwy głosik niewątpliwie należał do Izy. Teraz fioletooka musiała się podnieść i zobaczyć, co się takiego stało. Jej oczy były pozlepiane, więc po podniesieniu się do pionu przetarła je wierzchem dłoni i wreszcie zobaczyła to niezwykłe zjawisko.
Trawa była jasno zielona, a na niej zakwitły kwiaty - piękne i kolorowe. Wszystko, dosłownie wszystko pokrywała świeża zieleń. Nie można było dostrzec choćby kawałka ziemi. Nawet po ścianach przez jakiś metr wspinały się pnącza, a wszystko jakby wychodziło od miejsca drzemki dziewczyny. Wyglądało to, jak po wybuchu bomby, która zamiast niszczyć, tworzyła. Również drzewo wyglądało inaczej. Kora z szarej przemieniła się w brązową, gałęzie uniosły się do góry, a na nich wyrosły liście. Eliza patrzyła tylko z otwartymi ustami, a jej znajoma podbiegła do niej mówiąc:
-Jesteś spaniała. Musiałaś się napracować, prawda? Ale wiesz... - mówiła przyglądając się łapczywie każdemu centymetrowi tego miejsca - mogłaś na mnie poczekać. Przecież bym ci pomogła...
Iza żartobliwie pogroziła jej palcem i rzuciła się do oglądania. Podbiegała powąchać każdy kwiatek i dotknąć każde źdźbło trawy. Zaglądała pod bluszcz, by zobaczyć, jak trzyma się muru, aż wróciła skierowała się do drzewa i zaczęła się na nie wspinać.
Super! Szkoda tylko, że kolejne części pojawiają się tak rzadko.
OdpowiedzUsuńEkstra :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że kolejne części będą częściej :D
Zapraszam do siebie
http://pisarzarturmo.blogspot.com/
Bardzo mi się podoba, masz cudowną wyobraźnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://otwarty-pamietnik.blogspot.com/