sobota, 24 stycznia 2015

Kocham Lamę cz.9

 Kocham Lamę cz.9 "Norwegian Wood"
   Zrobiło się na prawdę chłodno, a my szliśmy wyjątkowo powoli. Ślady naszych butów odciskały się w resztkach nieodgarniętego z chodnika śniegu. Kilka białych płatków jeszcze opadało na ziemię, a jeden z nich wylądował na moim nosie. Strąciłam go wierzchem dłoni, idąc dalej, ramię w ramie z Klaudiuszem. Zaczęłam drżeć, ale on nic nie mówił. Między nami panowała dość dziwna i trochę niezręczna cisza. Nawet nie zaproponował mi oddać kurtki! Co z niego za dżentelmen? Przecież widziałam, że nie jest mu aż tak zimno, jak mi. Nawet nie trzymał rąk w kieszeniach, co jest według mnie dobrym wyznacznikiem tego, czy jest odpowiednia temperatura na dworze. Wystarczy tylko popatrzeć przez okno, jak ubrani są przechodnie i czy mają ręce w kieszeniach. Klaudiusz, nie dość, że bez rękawiczek, to jeszcze z dłońmi na wierzchu. A ja drżałam z zimna. Wtedy jakiś samochód przejechał przez ulicę ochlapując przy tym Żelka i mnie trochę też. Gdy rzuciłam pod nosem jednym, czy dwoma przekleństwami popatrzył na mnie tak, jakbym co najmniej zrzuciła jego siostrę z siódmego piętra. Wiedziałam, że jest kujonem i ma w klasie tylko jednego znajomego, ale nie myślałam, że można być aż tak przewrażliwionym.
   Spróbowałam otrzepać swoje spodnie z brązowej brei, która nie wyglądała zbyt dobrze i najprawdopodobniej miała być nie do doprani, po czym zrobiłam wielce niezadowoloną minę. Tylko tyle mi zostało. Chłopak popatrzył na mnie jakimś takim dziwnym, maślanym wzrokiem i powiedział, że zaraz będziemy pod jego domem i jeśli bym chciała, to mogę wejść.
   Jakoś tak wyszło, że wylądowałam w jego mieszkaniu, a po przywitaniu się z jego mamą, tatą, oraz babcią mogłam wejść do jego pokoju. Klaudiusz mieszkał w bliźniaku i miał dla siebie całkiem sporo miejsca, ale nie dało się nie zauważyć, że w środku były dwa łóżka, i dwa biurka. Chłopak usiadł na krześle i zaproponował ruchem głowy bym zrobiła to samo. Powoli opuszczałam się, cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Nie wiem czemu, ale miałam bardzo dziwne ważenie, że coś jest bardzo nie tak i powinnam była uciekać pod koła samochodu póki jeszcze miałam czas.
   Oczywiście Żelek wcale nie chciał mnie zamordować, po prostu czuł się nieswojo goszcząc w swoich skromnych progach dziewczynę. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Z jakiego innego powodu mógł gapić się na mnie, jak na obiekt testów laboratoryjnych. Chyba nie miałam nic na twarzy? Właściwie, to miałam coś na spodniach, które z chęcią bym zmieniła, ale w soboty nie miewam W-Fu i nie miałam przy sobie dresów. Zaczęłam skrobać zasychające błoto zmieszane ze śniegiem, mając nadzieję, że będzie to wyglądać, choć odrobinkę lepiej, niż wcześniej.
   -Wiesz... - Klaudiusz wreszcie się odezwał - moja siostra może ci pożyczyć spodnie na zmianę, czy coś...
   -Nie! - Mój brak entuzjazmu był chyba zbyt silny, bo Żelek znowu dziwnie się na mnie spojrzał. Jakby się... bał? Nie rozumiem go i chyba nigdy mi się to nie uda. - W sensie, że nie chcę robić problemów, twoja siostra nie byłaby zadowolona, gdybyś oddał jej ciuchy jakiejś obcej osobie, nie?
    Najwyraźniej do niego dotarło, bo już nic takiego nie proponował. Dopiero, gdy poprosiłam pokazał mi, gdzie jest łazienka, a jak wróciłam na jego biurku stały dwa kubki. Jeden był jasno zielony, oliwkowy, a drugi czerwony w rogi renifera. Chłopak wyciągnął w moją stronę ten drugi i uśmiechnął się, najwyraźniej już oswojony z moją obecnością.
   -Kakao.
   Wzięłam od niego ten gorący napitek i popatrzyłam wgłąb szklanki i z jakiegoś powodu pomyślałam, o wróżeniu z fusów. W sumie to nigdy tego nie robiłam... Wzięłam łyk kakaa, było pyszne.
   -Na rozgrzanie - dodał - trochę zmarzłaś po drodze, co?
   -Ta. - Mówiłam zupełnie normalnie, ale, mówiąc szczerze, zdziwiłam się, że to zauważył, jak mi było zimno, bo przecież nie trzęsłam się aż tak mocno. Chyba. - No, ale masz całkiem przyjemny pokoik... - zrobiłam krótką pauzę, gdy mój wzrok powędrował do półki z książkami, gdzie pierwszym autorem, który rzucił mi się w oczy był Murakami. - To twoje?
   -W sumie to akurat książka Natalii, ale pożyczyła mi ją i całkiem mi się spodobała. Ma też "Norwegian Wood", ale teraz to ona ją czyta.
   -Aha.

2 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie, czytałem z ciekawością, zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótko trochę, ale nie będę marudzić :)
    Hmm... Co tam jeszcze mogę dodać... Opowiadanie z serii ,,Kocham Lamę" czyta się szybko i przyjemnie, chyba jakoś bardziej mi się podoba niż ,,Miasto Bólu". Nie wiem dlaczego, może to jest mi trochę bliższe? A przecież chciałam coś fantasy...
    Czekam na kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.