niedziela, 19 kwietnia 2015

Noc pachnąca, jak kwiat wiśni.

 "Noc pachnąca, jak kwiat wiśni."
   Delikatna cisza otulała go tak mocno, że nie mógł oddychać. Atmosfera była ciężka, a powietrze wciskało go w błoto, które wpływało mu do butów i oblepiało mu spodnie, przesiąkało przez tył koszulki i dotykało jego skóry, by powoli zasychać i unieruchamiać wychłodzone ciało, na którym pojawiły się delikatne drobinki szronu. Jego klatka piersiowa unosiła się w spowolnionym i pełnym desperacji tempie. Sine wargi rozchyliły się, a z nich wyleciał mały obłoczek pary. Serce tak bardzo chciało dalej bić, ciało nie słuchało się umysłu, a dusza pełna napięcia i zniecierpliwienia wyczekiwała momentu, w którym się oswobodzi z materialnej powłoki. Gdzieś pod przymkniętą, spuchniętą powieką pojawiła się pojedyncza łza. Nawet wiatr się nie odzywał odbębniając minutę ciszy, za chłopca leżącego w bagnie.
   Dla niego cały świat był rozmazany, liczyło się jedynie kolejne złapanie oddechu, kolejne wypuszczenie dwutlenku węgla, kolejne powstrzymanie łez, które nie miały się już pojawić. Wszystko zrobiło się jeszcze bardziej ciemne, jakby ktoś nałożył na jego oczy opaskę. Usłyszał jakiś przytłumiony dźwięk, a wtedy jego ciało się poddało, nawet bez tej iskierki nadziei, którą teoretycznie powinien mieć. Nawet bez poczucia winy. Po prostu już oboje oczu było zamkniętych, a na jego dłoniach pojawiło się coś ciepłego, czego chłopak nie mógł czuć, bo zanurzył się już w ciemności.
   Wynurzył się z niej. Właściwie, to coś go wyciągnęło i to dość brutalnie. Jednym wielkim krzykiem, którego nie rozumiał. Brzmiało to trochę, jak "Tadam!" wypowiedziane przez małe dziecko, które nauczyło się magicznej sztuczki. Chłopak znowu był świadomy i przede wszystkim żywy. Czuł szczypanie właściwie wszędzie, a jego ciało zapadało się w czymś miękkim, delikatnym i dużo przyjemniejszym, niż błoto. W tle leciała nawet muzyka, słyszał zawodzenie najbardziej znanej piosenki świątecznej, która obecna była w co drugim supermarkecie, oraz silniki samochodów, pisk opon, dźwięk klaksonu. Wszystko to, co było mu znane, sprawiało wrażenie przytłumionego i takiego odległego.
   Otworzył oczy, które były pozlepiane, a do tego niezbyt sprawne i zobaczył delikatnie tańcujące płomienie. Spróbował zmienić pozycję, w której leżał,  ale poczuł jedynie ból, nie pozwalający na cokolwiek. Z ust chłopaka wydobył się słaby jęk. Miał wrażenie, że zaraz pęknie mu głowa, a cały świat rozsypie się na części. Znowu usłyszał jakiś krzyk, który tym razem był zdecydowanie bliżej.
   W polu jego widzenia pojawiła się twarz dziewczyny. Była uśmiechnięta, miała krótkie, czarne włosy, oczy tego samego koloru i wyglądała w ogóle nie tak, jak powinna. Chłopak cały czas próbował zrozumieć co się dzieje, ale był otępiały i nie wiedział, że osoba, która patrzyła na niego z takim przejęciem nawet nie mówiła w jego języku. Poprawiła koc na jego ciele i znowu coś krzyknęła ponad ramieniem chłopaka. Po chwili obok nastolatki pojawił się mężczyzna, który coś do niej powiedział i oboje wyszli z pomieszczenia.
    Chłopak leżał na kanapie jeszcze jakiś czas, sam dobrze nie wiedział, jak długo. Dopiero wtedy zaczął czuć dotkliwy ból w prawej nodze, który mógł oznaczać złamanie. Dostał od nieznajomych dobrą herbatę, która była dość gorzka, ale musiał się rozgrzać, więc nie oponował. Nie miał pojęcia gdzie jest, a osoby, które były jeszcze w domu nie pozwalały mu się podnieść. Chyba się o niego martwili - tak sobie pomyślał. Kiedy opróżnił swój kubek i jego ciało wyrwało się z przyjemnego otępienia, by dosadnie przekazać, że jest z nim bardzo źle, do pomieszczenia weszła dziewczyna, która wcześniej poprawiła koc, którym nadal był przykryty. Uśmiechnęła się do niego i szybko odwróciła głowę, w kierunku, który był poza zasięgiem wzroku chłopaka. Stamtąd też przyszedł jakiś mężczyzna, walczący z suwakiem swojej poniszczonej puchowej kurtki. Gdy zamek puścił, nieznajomy zwrócił się do chłopaka z pytaniem, które równie dobrze mogło być twierdzeniem.
   -Wszystko w porządku? - Zrobił pauzę, by obejrzeć się na dziewczynę. Tamta skinęła głową, choć wyglądało to bardziej, jak dygnięcie, lub próba popchnięcia mężczyzny do działania. - Jeśli chcesz możesz tu zostać na jedną noc, albo mogę cię odwieźć do domu. Oczywiście możesz zadzwonić do rodziców, ale tylko jeśli chcesz, nie będziemy cię zmuszać... - W tym czasie nastolatka patrzyła się na mężczyznę, jakby próbowała odczytać z mimiki jego twarzy, co mówi do chłopaka, który to z kolei był zdenerwowany, zniecierpliwiony i przede wszystkim zagubiony.
  -Z-zmuszać? Przecież to normalne, że chcę porozmawiać z rodzicami! - Z każdym wypowiedzianym zdaniem nakręcał się coraz bardziej, mimo nasilającego się bólu przy próbach gestykulacji. - Właściwie to gdzie oni są? Nie w szpitalu, prawda? Ojciec wcale nie chciał wjeżdżać pod...
   -Powoli. - Powiedział spokojnie mężczyzna. Jego mina zrobiła się dużo bardziej poważna. - Mieliście wypadek samochodowy. - Chłopak przytaknął. - Rodzice wyciągnęli cię z samochodu.
   -Mhm.
   -Zostawili cię w błocie, gdy zobaczyli, że ktoś do nich idzie. Najprawdopodobniej byli zdezorientowani i bali się, że zostaną uznani za sprawców wypadku. - Nastolatek, chciał coś powiedzieć w obronie ojca i matki, ale nic nie przechodziło mu przez gardło, więc słuchał dalej. - Zrobili to zupełnie niepotrzebnie, bo nikomu więcej nic się nie stało, tylko auto było mocno poobijane. Yuno - wskazał ruchem głowy na dziewczynę, stojącą za nim - cię znalazła.
   -Och - powiedział trochę zmieszany chłopak. - Dziękuję...
   Mężczyzna wyprostował się mówiąc, że to nie jemu powinien dziękować i zaraz wraca tylko odwiesi kurtkę. Yuno podeszła do kanapy i usiadła na jej brzegu patrząc mu w oczy. Już nawet otwierała usta, ale nic nie powiedziała. Jej dłoń powędrowała na stolik, do różowego telefonu. Jego ekran zaczął się świecić i rzucać na jej twarz błękitną poświatę. Dziewczyna kilka razy stuknęła palcem w ekran. Popatrzyła jeszcze raz na chłopaka i wyciągnęła telefon w jego stronę. "Jak masz na imię?" Tak przynajmniej translator Google przetłumaczył kilka chińskich znaczków.
   -Maciek - odparł i wyciągnął telefon z jej ręki, wpisując jedno słowo: "dziękuję". Gdy Yuno przeczytała tłumaczenie uśmiechnęła się. Odłożyła komórkę na stolik i pochyliła się nad chłopakiem. Patrzyli sobie w oczy, on uniósł trochę głowę, a ona jeszcze bardziej się do niego przysunęła.
   Mężczyzna patrzył, jak ich wargi się połączyły. Jego wzrok powędrował w stronę okna, które ukazywało brudne gwieździste niebo, dając im tę odrobinę prywatności. Wiedział, że ta dwójka pewnie nigdy więcej się nie spotka. Mimo tego delikatnie mrugające punkciki unoszące się nad miastem przyglądały się jednodniowej miłości z tym samym zachwytem, co gdyby widziały coś więcej niż zwykłe zauroczenie. Może nawet zazdrościły tym dwóm osobom, które teraz patrzyły na siebie trochę zmieszane i złapały się za ręce.
   Chłopak zamknął oczy trzymając dziewczynę za dłoń tak mocno, by mieć pewność, że nigdy go nie zostawi. Zasnął, a w tym czasie rodzice znaleźli go, pokłócili się z mężczyzną, który jako jedyny w domu znał język polski i zabrali chłopaka do siebie.
   Dopiero tam się obudził. Pustka w jego sercu była wielka niczym rozczarowanie, które towarzyszyło mu jeszcze przez pewien czas. Chciał jeszcze raz mieć wypadek. Jeszcze raz spotkać Yuno.

4 komentarze:

  1. Nie jestem wstanie czepiać się braków przecinków, literówek i brak spacji w niektórych miejscach.
    Zajrzałaś do mojej duszy i rozdarłaś ją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno szczęście, dwa nie szczęścia ... no ale ten związek itak by raczej nie przetrwał ;p Prosta historyjka. Jest dobrze , ale nie genialnie, wciąż czekam na jeszcze lepsze :* tssa powinnam ci dać jakieś propozycje ;/ ale no sama niewiem dokładnie.. coś smutnego, a jednocześnie wesołego. Może o jakimś tw przemyśleniu ...

    OdpowiedzUsuń
  3. This is a topic that's close to my heart... Best wishes!

    Where are your contact details though?

    Here is my web blog :: online sennik

    OdpowiedzUsuń
  4. Tknęło mnie delikatnie. Przyjemne do czytania.

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.