niedziela, 24 maja 2015

Miasto bólu cz.29

   Serce Rufusa biło coraz szybciej, miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z piersi i ucieknie, jak najdalej, od wszystkich obecnych zdarzeń, ale nie dał tego po sobie poznać. Przybrał swój zwykły, kamienny wyraz twarzy. Nie mógł pokazać swoich słabości, nawet jeśli jeśli były, aż nazbyt oczywiste. Chciał bardzo wiele rzeczy, miał na prawdę mnóstwo marzeń, które zawsze były nierealne, a teraz nawet ostatnie iskierki nadziei mogły zostać zdmuchnięte przez jedną osobę, odpowiadającą za to wszystko. Nie, to nie był strach, a przynajmniej nie wczystej postaci. Gniew kazał mu walczyć. Wbił wzrok w Artura. W jego trochę za długie blond włosy, w jego niebieskie oczy i szczupłą twarz, wykrzywioną w parodii uśmiechu.
   -To ma być groźba? - Nie mógł nic poradzić a swój za cichy i chrapliwy głos, mógł mieć tylko nadzieję, że tego minimalnego zawahania nie dało się wyczuć. - To chyba niezbyt odpowiednie zachowanie dla osoby kandydującej na nowego burmistrza, co? - Udało mu się nawet uśmiechnąć w równie nieprzyjemny sposób co jego rozmówca.
   -Och, oczywiście, że nie. Ja tylko powiedziałem byś na nią uważał, niekoniecznie ja muszę być nieprzyjemnym wypadkiem, który ją spotka. - Wstał od stołu i dodał, jakby dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, ze swojej pomyłki - jeśli w ogóle ją coś spotka. Do widzenia.
   Podali sobie ręce, byli dla siebie mili, ale każdy przypadkowy obserwator mógłby wyczytać z nich prawdziwe intencje. Artur z poczuciem triumfu wyszedł z domu, a Rufus, gdy zamknął za nim drzwi poszedł do pokoju, w którym zostawił Elizę. Nie wiedział, co sobie pomyślała, bo rozmawiał ze swoim gościem bardzo długo. Kiedy wszedł do środka zobaczył coś, czego, jak potem uznał, mógł się spodziewać. Dziewczyny nie było. Szybko odnalazł jej wiadomość i nie był na nią w żadnym wypadku zły, jedynym problemem mógł stać się jej dziadek, któremu wyraźnie obiecał, że odda dziewczynę w nienaruszonym stanie. Przeklął pod nosem i wyrzucił kartkę do kosza. a miał nadzieję na spokojny weekend.
   Poszedł do kuchni i zagotował wodę, myśląc nad tym, co powinien zrobić. Zdecydowanie nie miał zamiaru być czyjąś marionetką, ale nie oznaczało to, że ma robić wszystko na przekór ludziom, wtedy byłoby równie łatwo nim manipulować. Zastanowił się, co by zrobił bez tych odwiedzin. Zapewne w końcu poszedłby do góry i powiedział wszystko o zbrodniach Artura. Ale wtedy musiałby ujawnić wszystko również o Paulu i choć mogło to być wygodne, nie życzył mu śmierci, właściwie nikomu jej nie życzył. Zdecydowanie wolał rozwiązywać konflikty pokojowo, rozmową i ugodą, lecz nie wszyscy rozumieli ideę nie rozlewania bezsensownie krwi Widział zbyt dużo, by wciąż wierzyć, że dla wszystkich jest jeszcze jakaś nadzieja. Nalał sobie wrzątku do kubka i wrzucił łyżkę kawy rozpuszczalnej. Gdyby miał jakiś dowód, to byłby na wygranej pozycji, nie musiałby mówić ani o dziadku Elizy, ani o Arturze. Gdyby tylko zaszantażował go odpowiednio uzyskałby parę satysfakcjonujących rzeczy, za milczenie, które i tak było mu do na rękę. Niestety nie posiadał dowodów, a próba zdobycia ich byłaby głupotą zwłaszcza po tej rozmowie, a na słowo nikt mu nie uwierzy, tylko niepotrzebnie narażałby innych, a dokładniej jedną "inną".  Potrzebował kogoś, kto zdobędzie cokolwiek przydatnego, kogoś, kto jest w szpiegowaniu naprawdę dobry, lub...
   Gdy wziął łyk kawy miał już pomysł, który był zbyt prosty, by nazwać go planem, a do tego był trochę głupi i ryzykowny, ale mimo wszystko, miał szanse się sprawdzić. Do zdobycia dowodów użyje osoby, która jest blisko, nie będzie podejrzana, a w razie czego nic nie powinno się jej stać. Pytanie tylko, czy córka Artura będzie chciała pomóc jemu wrogowi.
   Rufus dopił kawę, a jego myśli przeskoczyły na trochę inne tory. Gdy spotkał Elizę stare wspomnienia ożyły i nie wiedział, czy jest w stanie o wszystkim zapomnieć. Czuł, że ten jeden błąd był zbyt poważny, by ktokolwiek mu wybaczył. Przecież wszystko mogło potoczyć się inaczej, może na tym wiecie żyłoby o jedną osobę więcej ludzi. Bardzo chciał to wszystko wyrzucić z siebie i zrobi to. 
   -Już niedługo powiem jej prawdę.

4 komentarze:

  1. Ogólnie jest naprawdę nieźle (jak zawsze), ale znów wkradło się kochane ,,naprawdę'' napisane rozdzielnie. Cieszę się z wyjustowanego tekstu, zwłaszcza przy dialogach, bo rzadko to spotykam i jak już zobaczę, to się niesamowicie cieszę. Radziłabym przeczytać jeszcze raz tekst, niestety brakuje sporo przecinków, ale to tyle z błędów, które wyłapałam.
    PS Frapuje mnie non stop, z kim kojarzy mi się imię Rufus i zaraz zwariuję. -.-
    Pozdrawiam.
    _________________
    cordragon.blogspot.com ~ rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka! Bardzo lubię twój blog i czytać twoje posty. Mimo, że raczej się u ciebie nie udzielam ( często tak mam, jest kilka blogów na których jestem aktywna, u reszty jestem bardziej cichym obserwatorem) to bardzo lubię twoją twórczość. Szczególnie podobają mi się wiersze twojego autorstwa.
    Dostałam kilka dni temu nietypową nominację do LBA. Jest ona w zupełnie innej formie niż ją znamy w blogosferze. I właśnie z tego powodu postanowiłam wziąć w tym udział, gdyż zwykłe LBA jest nudne i raczej nie ich nie przyjmuję. Osoba, która mnie nominowała nie zrobiła tego też przypadkowo, nominowała osoby, które szanuje i ceni w blogosferze z jakiegoś powodu. Więc i ja postanowiłam tak zrobić. Byłoby mi bardzo miło gdybyś przyjęła wyzwanie, które mam dla ciebie i kilku innych blogerów.
    Wszystkie informacje znajdziesz tutaj.
    http://dziennikidestiny.blogspot.com/2015/05/o-tym-jak-przewiduje-przyszosc-porwanie.html
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za nominację i przyznaję, że wyzwanie jest dość ciekawe. Postanowiłam je trochę przekuć, na tematykę bloga, ale mam nadzieję, że to ci nie będzie przeszkadzać. Już biorę się do pisania ^^

      Usuń
    2. Nie jak najbardziej nie. Jest mi w ogóle miło, że przyjęłaś moje małe zadanko i z niecierpliwością czekam na twoją interpretację jednego z tematów.

      Usuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.