sobota, 2 listopada 2013

Miasto Bólu cz.2

 Nie mam pojęcia czy komukolwiek podobają się moje wypociny ,ale jeśli tak to napisałam następną część. Niestety dopadł mnie leń i musiałam zabierać się za nią kilkakrotnie. Mam nadzieję ,że nie jest to najgorsze opowiadanie mojego autorstwa i ktoś je doceni.

  Miasto bólu cz.2 -"Herbatka u dziadka"
 Eliza wyszła na swoim przystanku i odetchnęła świeżym powietrzem. Mieszkała na wsi i lepiej się tam czuła. Wsadziła mały kwiatek do kieszeni i ruszyła w stronę domu spokojnym truchtem. Powoli zaczęła przyspieszać. Słońce świeciło jej w oczy ,ale ona skręciła po chwili w żwirową drogę. Zapomniała o swoich smutkach całkowicie skupiając się na biegu. Uwielbiała czuć ,że ma nad sobą całkowita kontrolę. Na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Utkwiła wzrok w kilku drzewach zza których powoli wyłaniał się jej dom. Przed nim na ławeczce siedział jej dziadek, jedyna rozumiejąca ją osoba. Był zamyślony i popijał ze swojego ulubionego kubka ,ale gdy tylko zobaczył Elizę jego twarz się rozpogodziła. Przywitała się jeszcze w biegu,  przysiadła się i dostała w połowie wypitą herbatę.
-Co cię tak martwi?- Spytał z zatroskaną miną.
-Nic takiego.- Uśmiechnęła się uspokajająco i wydłubała kwiat z kieszeni. -Wiesz jak to się nazywa?
-Oczywiście ,że tak.-Odpowiedział zamyślony.- Skąd go masz?
-Od takiego jednego... a czemu pytasz?-Spytała i wzięła łyk z dziadkowego kubka ,a on spojrzał jej prosto w oczy i westchnął teatralnie. Wiedział ,że nie ma co liczyć na dokładniejsze wytłumaczenie.
-To wyjątkowy kwiat, ma właściwości lecznicze, dobrze przygotowany może niwelować działanie wielu trucizn ,ale do rzeczy. Nazywa się Tijek i nie występuje u nas. Rośnie tylko poza murem. - Gdy tylko mu podziękowała poszedł do domu z iskierkami  w oczach.Ona myślała o Karolu dopijając herbatkę. Nie mógł wyjść za mur, tam było niebezpiecznie a rząd surowo karał uciekinierów. Uznała ,że sobie z nim porozmawia i dowie się jak zdobył kwiat ,ale najpierw sama zobaczy czy Tijki nie obrosły muru. Nie chciała widzieć Karola, wolała wziąć sprawy w swoje ręce. Po ustaleniu tego wsadziła mocno pognieciony kwiatek do kieszeni. Nagle drzwi otworzyły się ,a  progu stanął uśmiechnięty dziadek. Złapał ją za rękę i zaprowadził do korytarza. Eliza dawno nie widziała go tak podekscytowanego ,więc poszła za nim ,kiedy wchodził po kręconych dębowych schodach wciśniętych w róg przedpokoju. Doszli do drzwi za ,którymi znajdował się strych. Dziewczyna była tam tylko kilka razy ,ponieważ dziadek nie pozwalał jej tam wchodzić. On jednak wyciągnął kluczyk i otworzył drzwi. Kiedy włączył światło oczom Elizy ukazały się sterty pudeł i kilka wielkich regałów zapełnionych książkami. Była zachwycona. Czuła zapach kurzu i stęchlizny ,a przez małe okrągłe okienko wpadała odrobina dziennego światła. Dziadek wyrwał ją z zamyślenia doprowadzając do najdalszego regału. Dał jej kilka ksiąg o kwiatach i pozwolił tam zostać o ile nie będzie niczego ruszała. Usiadła na czerwonym obdrapanym fotelu i zaczęła czytać.Na strychu było cicho i przytulnie. Przebrnęła ledwo przez trzy strony i już spała w towarzystwie przedziwnych książek i wyjątkowych przedmiotów.

1 komentarz:

  1. Hmmm... Twoje ,,legginsy graficzne'' mnie dobijają. Niby jest ładnie w odcieniach fioletu, ale tu musisz popracować. Piszesz lekko, miło się to czyta, ale jakoś ten rozdział mnie nie zaciekawił do dalszego pisania. Ale jeśli chciałabyś pokazać mi, że tu może pojawić się coś ciekawszego, to poinformuj mnie na tym o blogu http://www.aroosablack.blogspot.com/ .
    Pozdrawiam
    Aroosa Ens Black

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.