Blogger mnie przerósł. Jak chcecie przesłuchać piosenki w wykonaniu Lena i Rin, to tutaj. Jeśli nie wiecie, kim są wspaniałe bliźniaki/odbicia Kagamine, to idźcie spytać wujka Google. Opowiadanie jest na podstawie piosenki i to tak na prawdę pretekst do ćwiczenia dialogów. Precz z drewnianymi rozmowami! Tak poza tym, to jestem martwa przez szkołę. Proszę nie zabijać mnie za błędy, nie sprawdzałam tego tekstu.
"Lewy i Prawa"
Chyba coś jest nie tak. To było pierwsze o czym pomyślała
dziewczyna, patrząca w lustro, które stało w rogu starego i chyba
dawno zapomnianego strychu. Tam był mężczyzna. Właściwie to
chłopak, nawet w jej wieku. Też miał krótkie blond włosy i
zielone oczy, ale był o kilka centymetrów wyższy i miał na sobie
spodnie, a nie spódniczkę, tak jak Rin. Nastolatka nie odezwała
się. Jedynie uniosła dłoń, chcąc sprawdzić czy to, co widzi to
prawda. Odbicie nie poruszyło się. Ona zrobiła krok do tyłu, lecz
on nie. Dwa do przodu i nadal nic. Jego twarz była tak bardzo
podobna do jej. Wyciągnęła rękę jeszcze raz, chcąc
dotknąć go, sprawdzić czy jest prawdziwy, lecz napotkała na opór
tafli szkła. Chłopak się uśmiechnął. Jednak nie było to
przyjazne, raczej z niej drwił.
-Lewy - odparł, jakby to było faktem, który sama
powinna znać. - Ty jesteś Prawa, ja Lewy. Odbicia - wytłumaczył
widząc jej nieciekawą minę, ale nawet po tym nie wyglądała,
jakby już wszystko wiedziała.
-Ale ja jestem Rin - zaprzeczyła.
-Może u ciebie, ale nie u mnie.
Patrzyła się na niego przez dłuższą chwilę,
wydawał się być zbyt pewny siebie. Miał w sobie coś dziwnego. W
tym jego triumfującym uśmieszku i docinkach, które najpewniej
chciałby wymówić na głos, ale jeszcze nie chciał jej odstraszać.
Usiadł na krześle po swojej stronie i wzrokiem zachęcił ją, by
powtórzyła po nim tę czynność. Przez chwilę miała wrażenie,
że jeśli to zrobi, to ona będzie jego odbiciem i straci całą
swoją wolność, a w końcu zamieni się w tego chłopaka i nie
będzie miała swojej czarnej spódniczki z żółtym akcentem. Mimo
to w końcu usiadła. Niepewnie i na brzegu krzesła, ale jednak.
-To... - zaczął chłopak. - Serio nie wiesz kim
jestem? - Znów wyglądał jakby się z niej wyśmiewał. Był
zupełnie rozluźniony i coś w nim mówiło, że na prawdę nie
rozumie tej sytuacji. Może był nawet bardziej zagubiony od
dziewczynki, która nocą chodziła po strychu, wśród kurzu,
starych i głównie drewnianych mebli, lalek z dziwnymi twarzami i z
tylko jedynym małym oknem, które wpuszczało tylko odrobinę
jasnego światła księżyca.
-Nie. Nie wiem.
-Hmm... - Zamyślił się na chwilę patrząc, w
punkt w jego świecie, którego dziewczynka nie mogła dojrzeć ze
swojej pozycji. - Nie patrzyłaś nigdy w lustro?
-Patrzyłam. Każdy patrzył. - Zastanowiła się
chwilkę i dodała: - Nawet w to kiedyś patrzyłam, ale w odbiciu
zawsze byłam ja. Tak działają lustra.
-Nie. Oczywiście, że nie. - Lewy podniósł się i
podszedł najbliżej tafli szkła, jak tylko mógł. Położył na
lustrze dłoń. Nie był już tak rozluźniony. Robił się spięty.
- Kim ty jesteś?
-Rin - odparła spokojnie. Mówiła to już raz, ale
uznała, że może powtórzyć. Mógł być zmęczony. Przecież
dobrze słyszała, że plecie głupstwa.
-A ja? Jak nazywam się w twoim świecie? - Jego głos
był coraz głośniejszy, oddech szybszy, a para pojawiająca się na
lustrze, przy jego ustach nie znikała. - Jak nazywałbym się,
gdybym był po twojej stronie?
Ona nie mogła tego wiedzieć. To było pierwsze, co
przyszło jej do głowy. Że nie wie i to powinna mu powiedzieć.
Tylko, że tego nie zrobiła. Zamiast tego
zaskoczyła samą siebie. W końcu znała odpowiedź. Była ona po
prostu ukryta. Schowana. Jednak istniała i to o nią musiało
chodzić chłopakowi z lustra.
-Len. - Uśmiechnęła się, dumna z tego, że
rozwiązała zagadkę. Chłopak odsunął się od tafli szła, już
nie przyciskał się do niej. Miał lekko rozchylone usta i tępy
wzrok.
-Co? - Uniósł delikatnie brew.
-To co słyszysz. - Rin była w siódmym niebie,
wstając z krzesła ze świadomością, że jest, jak bohater
powieści kryminalnej, który tłumaczy, jak morderca popełnił
przestępstwo. Słodkie uczucie, które unosi cię o dwie warstwy
kurzu nad ziemię. - Miałam urodzić się jako chłopiec, ale jestem
dziewczyną. Rodzice mi mówili, że gdybym była tym całym
chłopakiem, tobym miała na imię Len. A tak, to jestem Rin. Ot, co!
Wtedy Lewy uśmiechnął się blado.Wcale nie był
szczęśliwy. Udawał, ale to i tak dodało jej otuchy. Nagle
podskoczyła. Dobra, drgnęła. Mimo wszystko zwróciła na siebie
uwagę.
-Wiem kim jesteś - pisnęła. - Ty to ten magik z
piosenki, prawda?
-Co? - Chłopak był już zupełnie zdezorientowany,
więc pozwolił jej mówić.
-Kiedyś słyszałam taką piosenkę o odbiciu w
lustrze. On potrafił czarować, ale tylko na chwilę i mógł dla
niej zrobić wszystko, ale ona chciała po prostu mieć przyjaciela.
Ale magii im nie starczyło i on musiał wrócić do siebie. Jesteś
nim?
-Nie, oczywiście, że nie. - Lewy zaśmiał się,
nadal słabo, ale już trochę szczerze i odgarnął za ucho kosmyk
swoich blond włosów. -Tylko że... - odrobinę posmutniał, patrząc
jej w oczy. - Chyba też nie mogę z tobą zostać.
-Czemu? - spytała.
-To chyba jasne. - Znów był rozbawiony. Jego
nastroje zmieniały się strasznie szybko, jak zauważyła
dziewczyna. - Jesteś po drugiej stronie lustra.
-A jak je zbiję? - Była
pewna, że to mogło rozwiązać problem. Zniszczyłaby przezroczyste
szkło, które ich dzieliło i mogliby się spotkać, i...
-Nie - przerwał jej wywód w myślach.
-Ale... - chciała się bronić, ale nie miała
żadnych argumentów. Opuściła głowę. - Przepraszam. - Poczuła,
jak pod jej powiekami pojawiają się łzy, więc jak najmocniej je
zamknęła oczy.
-Nie musisz. - Chłopak był zmieszany i nawet nie
mógł jej objąć, czy coś. Desperacko szukał odpowiednich słów.
- Jak chcesz to mogę chwilkę zostać.
Rin powolutku otworzyła oczy i wbiła wzrok w
Lewego. Na jej policzkach widać było łzy, których nie utrzymała,
ale już się uśmiechała. Jej cichutki, delikatny śmiech niósł
się echem po obu strychach. Tym lustrzanym i prawdziwym. A każde z
rozmawiających dzieci myślało, że to ono jest w tym jedynym
słusznym i że to drugie jakoś dziwnie je imituje. Mimo to razem
się śmiali przez całą noc. Len i Rin, Lewy i Prawa.
Następnego ranka w lustrze, każde z nich zobaczyło
swoją zaspaną twarz i uśmiechnęło się na myśl swojego
przyjemnego snu.
-Nie zapomnę cię - wyszeptali, lecz nie usłyszeli
siebie nawzajem. To nie było konieczne. Wystarczyła im znaleziona
pod krzesłem pozytywka z piosenką o chłopcu i dziewczynce, po
dwóch stronach lustra. Bardzo miła opowieść.
Martwa przez szkołę, nasza kochana szkółka cię zamordowała. [*]
OdpowiedzUsuńPiosenka jest genialna, czemu ja wcześniej o niej nie słyszałam? :O
A pomysł z napisaniem ,,na podstawie'' niej tego tekstu jest fantastyczny.
Co do niesprawdzonego tekstu - też bym chciała taki mieć bez korekty. Brakuje kilku przecinków (jak zawsze, interpunkcja matką błędów).
Jenyy, kocham takie ,,sytuacje'' z lustrem... Sytuacje z lustrem... Boże, jak to brzmi. Psychika w kawałeczkach.
Pozdrawiam.
Jeśli piosenka ci się podoba, to polecam wpisać hasło "Vocaloid napisy pl" w YouTube i i odlecieć w kosmos. Mogę nawet polecić kilka co lepszych piosenek, bo już od dawien dawna słucham tych głosików. Moje ulubione (wiem, że dużo): https://www.youtube.com/playlist?list=LLk16VFDM-Aoikj5Nu6dVz1g
UsuńZ przyjemnością zajrzę i chyba trochę kojarzę.
UsuńPiosenki nie słyszałam i chyba skorzystam z rady i zasięgnę opinii wujka Google :) Tekst jest świetny, całkiem oryginalny i nietypowy, miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńhistoria-piorem-pisana.blogspot.com
Ale bym miała schizy jakbym spoglądała w lustro a tam odbicie kogoś innego i jeszcze się nie poruszało, ogólnie lustra mnie przerażają:( Podoba mi się klimat, połączenie treści i wyglądu bloga, wszystko tak piękne się dopasowuje, aż się ma ochotę przeczytać wcześniejsze wpisy i w wolnej chwili na pewno to zrobię.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu. http://ingenuity-charm.blogspot.com