wtorek, 4 sierpnia 2015

Miasto Bólu cz.30


Miasto Bólu cz.30 "Cienie"
   Eliza szła ulicą, potem przechodziła przez pole, nie przyglądała się krajobrazowi, wszystko, co tu było znała na pamięć. Przecież wiedziała, jak wygląda jej miasto, o każdej porze roku. Jej stopy wystukiwały jeden spokojny rytm, a dziewczyna była w dość dziwnym nastroju. Nie czuła się ani zła, ani smutna, nie chciała nikogo zranić, a w jej sercu czuła tylko kawałek standardowej pustki, która pojawiała się zawsze, gdy zamyśliła się nad czymś ważniejszym. W pewnym stopniu była nawet spokojna, a może i szczęśliwa? Sama nie była pewna. Nie zastanawiała się nad tym, po prostu czuła się trochę inaczej przechodząc przez całkiem zwyczajny świat. Nie było w nim nigdy nic wyjątkowego, od dawna był pogrążony w stagnacji i nie istniały powody, by czuć się inaczej, by inaczej myśleć, by się zmieniać. Świat przecież mimo pozornych przemian cały czas kręcił się w kółko, wykonywał ruch drgający, poruszając się na jednej płaszczyźnie i nie wychodząc poza schemat.
  W tym samym momencie, co zawsze zobaczyła swój dom, ale przecież coś było inaczej. Nagle z znikąd umiała zrobić coś niemożliwego. Trawa, którą zdeptała przybrała zdrowszy kolor. Eliza nie wierzyła w cuda, coś musiało za tym stać. Pytanie brzmiało, co spowodowało tę zmianę, przecież żyła tak, jak zawsze. Nie robiła nic wyjątkowego, nie... A może tak? Zatrzymała się przed drzwiami do domu. Przez ostatnie dni było kilka zdarzeń, może nie tak istotnych, ale jednak wystąpiły. Oczywiście mogłaby je rozpamiętywać, ale nie byłaby sobą, gdyby to zrobiła. Po prostu otworzyła drzwi do swojego domu i weszła, krzycząc "wróciłam". Nie przejęła się tym, że odpowiedziała jej cisza. Skoczyła do toalety, potem wzięła pomarańczę z kuchni i zdecydowała się, przygotować sobie kanapkę. Zachowywała się do bólu normalnie, jej wszystkie ruchy, były tak rutynowe, że nawet nie myślała co robi. Po prostu jadła, zwyczajnie nalała sobie soku, tak, jak zawsze pozmywała po sobie naczynia, wpatrując się w znikające bąbelki piany. Nie myślała o niczym szczególnym i trwała w zwykłej, nudnej ciszy. Postronny obserwator nie mógłby orientować się, że dziewczyna zauważyła jego obecność i oczywiście tego nie zrobił. Skąd niby miał wiedzieć, że zbyt głośno oddycha, a jego buty są na tyle ciężkie, iż nadsłuchując, nie da się pominąć tego odgłosu, czy tego, że jego twarz odbijała się w srebrnej obudowie lodówki. Eliza miała, jednak złe przeczucia. Był przecież cień szansy, że śledził ją już wcześniej. 
   Nagle cień, który padał przez okno do kuchni zniknął i dziewczyna została całkiem sama. W jej głowie zaczęły piszczeć dzwoneczki alarmowe, coś było nie tak. Zdecydowanie nie tak. Dlaczego ten ktoś nagle sobie poszedł?
   Nic się nie stało. Ciszę mącił jedynie wiatr, który poruszał gałęziami drzew, wywołując dziwny taniec cieni, padających na kuchenną podłogę. Eliza tkwiła w idealnym bezruchu, lecz nic to nie dało. Człowiek, który się jej przyglądał zniknął i nic nie wskazywało na to, że jest inaczej. Dziewczyna stała tak jeszcze chwilę, a potem odwróciła się w stronę okna i wyjrzała na zewnątrz. Jedno drzewo ciągle ruszało się na wietrze, a w spękanej ziemi można było dostrzec delikatny ślad butów. Gdyby były to zwykłe trampki, dziewczyna nie mogłaby się upewnić, że ktoś tam był, a po opowiedzeniu tego swojemu dziadkowi, usłyszałaby, że ma zbyt wybujałą wyobraźnię. 
   Czasem miała co prawda wrażenie, iż ktoś ją śledzi, a potem okazywało się, że tak na prawdę nikogo za nią nie ma, ale jej zmysł obserwacji działał dość dobrze. Wolała być czujna zbyt często, niż za rzadko. Co prawda zwykle odnosiła wrażenie, że nie ma nikogo silniejszego od niej i wszyscy muszą schodzić jej z drogi, ale nie była, aż tak głupia, by bagatelizować ludzi silniejszych od siebie. To, że jest ich mało, nie znaczy, że wcale ich nie ma. Każdy człowiek ma jakiś słaby punkt, może być przez kogoś zniszczony, nie można czuć się nieśmiertelnym. Eliza odeszła od okna, nie chcąc już bardziej się dołować. Tak, ktoś tam był. I co z tego? Przecież nie zrobiła nic, co byłoby tajemnicą. Może chciał podejrzeć kogoś innego? Przecież mieszkała razem z dziadkiem.



Dodatek specjalny - Co by było, gdyby...
(Proszę tego nie traktować jako kawałka opowiadania.) 
   Nagle cień, który padał przez okno do kuchni zniknął i dziewczyna została całkiem sama. Odwróciła się zdziwiona i rozejrzała dookoła. Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz, ale jedyne co zobaczyła to starą szopę, żadnych podejrzanych ludzi. W jej głowie zaczęły piszczeć dzwoneczki alarmowe, coś było nie tak. Zdecydowanie nie tak. Dlaczego ten ktoś nagle sobie poszedł? 
   Puk, puk. Ktoś zastukał do drzwi, ale Eliza nie zdążyła otworzyć, bo zniecierpliwiony gość zrobił to sam. Klamka uderzyła o ścianę, a mężczyzna stojący w progu uśmiechnął się. Światło padało idealnie od tyłu, więc nie było widać do końca jego twarzy, mimo wszystko dziewczyna poznała wysokiego blondyna, o brudnych, szaro-zielonych oczach. To był Artur, ostatnio zdecydowanie za często go widziała i miała pewność, że jak ona umiała zmienić kolor kwiatka, tak on mógł sprawić, by cały jej dom stanął w płomieniach. Przecież już widziała, jak to robił. Zrobiła krok w jego stronę, a on złapał ją za nadgarstek przyciągnął do siebie tak, że jej plecy dotykały jego klatki piersiowej, a jego nóż był idealnie, przy jej szyi. Lewą ręką w mgnieniu oka wyciągnął telefon  i ustawiając obiektyw w ich stronę, wystawił język i zrobił zdjęcie.
   Pstryk. Nim Eliza zdążyła zareagować błysnęła lampa błyskowa i nożyk zaczął odsuwać się od jej gardła. Wtedy kopnęła Artura, na tule mocno, że całkiem ją puścił. Odsunęła się o krok, gotowa do ataku. Patrzyła na niego w skupieniu. Uśmiechał się. Dziewczyna słyszała jego cichy śmiech, który był jedynym dźwiękiem w okolicy, wstrzymała oddech, lecz on otworzył drzwi, które zaczynały się już przymykać i wyszedł z jej domu nic nie mówiąc, tylko patrzył w jej fioletowe oczy.
Miał wrażenie, że nie mogło być już lepiej. Trzasnął drzwiami i ruszył biegiem, niczym niesforne dziecko, które zabrało mamie czekoladkę z torebki. W pośpiechu wysyłał zdjęcie, a jego nastrój był coraz lepszy. Śmiał się coraz głośniej zostawiając za sobą skołowaną dziewczyn, która, jak był święcie przekonany, widziała go po raz pierwszy. Świat potrafi być piękny.

2 komentarze:

  1. Jak ja dawno tu nie zaglądałam, jakoś tak wyszło.
    Eliza szła ulicą, potem przechodziła przez pole, nie przyglądała się krajobrazowi, wszystko, co tu było znała na pamięć. ~ (Brakuje przecinka.) Eliza szła ulicą, potem przechodziła przez pole, nie przyglądała się krajobrazowi, wszystko, co tu było, znała na pamięć. (Moim zdaniem również mogłabyś podzielić to zdanie na minimum dwa krótsze.)
    ...po prostu czuła się trochę inaczej przechodząc przez całkiem zwyczajny świat. ~ ... po prostu czuła się trochę inaczej, przechodząc przez całkiem zwyczajny świat.
    W tym samym momencie, co zawsze zobaczyła swój dom, ale przecież coś było inaczej. ~ Jestem tępa, czy ktoś jeszcze musiał przeczytać to kilka razy, by zrozumieć, o co chodzi? Chyba byłoby czytelniej, gdybyś po zawsze postawiła przecinek.
    Nagle z znikąd umiała zrobić coś niemożliwego.~ Y... z niczego w sensie?
    Trawa, którą zdeptała przybrała zdrowszy kolor. ~ Trawa, którą zdeptała, przybrała zdrowszy kolor.
    ... nie myślała co robi. ~ .... nie myślała, co robi.
    ... padał przez okno do kuchni zniknął... ~ ... padał przez okno do kuchni, zniknął...
    ... który się jej przyglądał zniknął... ~ ... który jej się przyglądał, zniknął...
    Jeszcze wyłapałam kilka błędów, więc daj znać, jak mam je wskazać, choć jestem pewna, że jak zrobisz korektę, to je zauważysz.
    Fabuły nie ocenię, bo nie czytałam kilku poprzednich części i najnormalniej w świecie się pogubiłam. Zamierzam nadrobić, mam wakacje i mnóstwo wolnego czasu.
    PS Podoba mi się ten ,,dodatek''. Kto nie tworzy własnego ,,Co by było, gdyby...''?
    Zapraszam do siebie, na coś nowego, co może cię zainteresuje i nie ukrywam, że liczę na twoją opinię.
    cordragon.blogspot.com
    krwawa-percepcja.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam zamiaru oceniać tego pod względem niedociągnięć czy błędów jak autor komentarza wyżej (z całym szacunkiem do niego). Opowiadanie wciągające czytelnika w całości, nie można oderwać oczu . Bardzo ciekawił mnie styl pisania ;) Fabuły nie oceniam ponieważ nie jestem "w temacie" , ale na szczęście mam jeszcze ostatnie chwile wakacji, toteż z pewnością się w to zagłębię. Zapraszam do siebie, może coś przykuję Twoją uwagę, szczerze liczę na opinię !
    http://hauntedgirll.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.