poniedziałek, 5 października 2015

Intencja Otchłani

 "Intencja Otchłani"
   Nie ma już świata. Nie ma żadnych słów. Nie ma nawet myśli. Poza tą jedną. Poza jedną wielką Intencją Otchłani. Widzi ona wszystko. A wszystko jest skąpane w czerni. Czuje wszystko. A wszystko jest w temperaturze zera absolutnego. Nic się nie rusza, bo nic nie ma. Nikt nie płacze, nikt nie krzyczy, bo już wszyscy umarli. Została tylko ona. Delikatna i cicha Intencja. Nie ma ciała, lecz pod jego powierzchnią coś buzuje. Pozlepiane, porozrywane, gotujące się, lepiące dusze. W ciemności i chłodzie. W braku światła i braku ruchu. Wszystkie zmarłe istnienia łączą się po środku nicości. Jestem częścią Intencji. Patrzę na nią z pewnej oddali, chociaż sama siedzę w jej centrum. Bulgoczę, rozlewam się. Łączę. Z innymi istnieniami.
   Nie ma już świata. W pewnym momencie wielki wybuch przerwał trans. Przerwał mój spokojny spacer do pracy. I jego jedzenie obiadu. I jej sen. Setki różnych czynności. Przede wszystkim oddychanie. I nikt się nie sprzeciwił, bo nikogo już nie było. Ani ludzi, ani roślin, ani zwierząt. Tylko niematerialne "nic", w które mało kto wierzył, przed poznaniem Intencji. A teraz to "nic" jest całą mną. A nawet więcej. Nie jestem już sobą. Jest tylko Intencja Otchłani. Organizm. Wielki i silny. Wiemy wszystko. Rozumiemy wszystko. Stale połączeni. Znajdujemy dusze i wspomnienia, które są bardzo odległe. Wchodzimy w nie. Łączymy się z nimi. Poznajemy genezę Intencji. Ona nie powstała teraz. Była jeszcze przed śmiercią wszystkich. Nim powstał nasz świat. Jeszcze przed wielkim wybuchem i powstaniem galaktyk. Przed narodzinami tego świata. Jakiego świata?
   Nie ma już świata. Tylko my. Intencja. Widzimy wszystko, nie widząc nic. Dookoła jest tylko czerń. To dobry moment, by zacząć.
   Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Powstaje Pięć. czas. Sześć. Siedem. Wszyst- Osiem. -ko się Dziewięć. zaczyna. Dziesięć. Jedenaście. Dwanaście. Trzynaście. Światło.
   Blask. W dźwiękach tykającego zegara, który jest słyszany tylko przez samego siebie, powstaje jasność. Światło. Teraz możemy zobaczyć nicość. Przyjrzeć się jej dokładnie. Chcemy, by nas usłyszano. Musimy stworzyć słyszących. Musimy stworzyć dźwięk. Na razie wypowiedziane słowa milkną. Nie ma powietrza, w którym mogłyby podróżować. Tak więc  powstaje oddech. Pierwszy materialny wytwór Intencji od końca świata. Teraz powstaje nowy świat. Intencja Otchłani śmieje się. My się śmiejemy. Jesteśmy jednym. Pięknym, wielkim, jedynym jednym. Wraz z oddechem pojawia się słowo. A słowo może stworzyć świat. Dzieli zera na plusy i minusy. Na materię i jej przeciwieństwo. Cząsteczki niczego rozpadają się. Lecą w dal.
   Powolutku tworzy się mały okruszek. To on przyciąga inne drobinki. Powiększa się. W Otchłani tańczą miniaturowe piórka. Intencja raduje się w raz z nimi i czeka, aż urosną. I czeka długo.
   Kiedyś był świat. I zniknął. A jego koniec był początkiem nowego. I w końcu pierwsza  żywa komórka się obudziła, by po chwili umrzeć. I połączyć się z Intencją. Gdy powstający właśnie świat zniknie, to ona będzie centrum Intencji, to ona wyrzeknie pierwsze słowo nowego świata.
   On też rozpocznie się wielkim wybuchem. Wybuchem martwej i pełnej życia przestrzeni.
Jestem Intencją Otchłani. Nie pamiętam imienia żadnej ze swoich cząstek. Teraz na prawdę jestem jedna. Mam jeden umysł, jedną myśl, jedną intencję. Tworzyć świat. Od nowa. A potem znowu. Tworzyć. I powiększać, choć i tak jestem już nieskończona. Radować się z każdych narodzin i każdej śmierci. Istnieć zgodnie z przeznaczeniem.
   Intencja zaśmiała się. Patrzę na ciebie. Odmierzam twoje życie. Czekam na śmierć. Aż się połączymy. Wszyscy razem. Stwórzmy nowy świat. Odliczam.
   Dwa biliardy pięćset tysięcy siedemset czterdzieści miliardów dziewięćset pięćdziesiąt sześć tysięcy milionów czterysta dwadzieścia jeden tysięcy sto dwadzieścia trzy. Dwa biliardy pięćset tysięcy siedemset czterdzieści miliardów dziewięćset pięćdziesiąt sześć tysięcy milionów czterysta dwadzieścia jeden tysięcy sto dwadzieścia cztery...

2 komentarze:

  1. " Dzieli zera na plusy i minusy. Na materię i jej przeciwieństwo. Cząsteczki niczego rozpadają się. "
    Wiesz, widziałam kiedyś taki jeden program w telewizji o kosmosie, podobno jak nie było jeszcze niczego , nawet kosmosu nie było , naukowcy stawiajli sobie pytanie" jak powstał wszechświat ", no i doszli do wniosku że były jakieś dwie silne przeciwne materie (plus i minus )i się zderzyły tworząc kosmos ,wszysko działo się w jakąś tysięczną sekundy. Ci ludzie opowiadali tak jakby naprawde w to wierzyli, ile w tym prawdy jest, nikt nie wie , jednak sam temat , sama myśl " jak powstał wszechświat" jest bardz ciekawa .Powstał z nicość czy był od zawsze ? Od zawsze napewno dla nas i niekończy się tylko tam gdzie widzimy niebo ( Dla mnie jest to też dowód na istnienie Boga ) Piszesz że intencja jest czymś co tworzy i niszczy , zmienia "nic "na coś ,
    "Jestem częścią Intencji. Patrzę na nią z pewnej oddali, chociaż sama siedzę w jej centrum."
    Ten fragment nasówa jedną myśl - ludzie sami są częścią intencji , mogą ją tworzyć np. przez różne reagowanie na różne sytuacje, a ona sama tworzy się często niezależnie od ich samych gdzieś w środku , jakimś impulsem wywołanym w tysięczną sekundy . Niewiem czy ty też tak masz , ale jak wspominam jakijeś wspomnienie w którym jestem ,niepatrzę na nie jakbym nagrywała je z kamerą w oczach, widzę siebie jakby z góry. :)
    Często mówi się że przeciwieństwa się przyciągają. No cóż świat musi być ciekawy.
    Chyba ten kom jest za duży, niewypada mi.
    Dziękuję że mogłam to przeczytać . Lovciam tlwa wiequa fanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy widziałam ten sam program co ty, ale rzeczywiście ten tekst o plusach i minusach był wzięty z jakiejś teorii powstania wszechświata. Chodziło właśnie o powstanie materii i antymaterii, tak jakby z zera zrobić jedynkę i minus jeden. Oczywiście nie wiem ile w tym prawdy, bo wzór, który to miał udowodnić był zbyt długi i stanowczo zbyt nie zrozumiały, jak dla mnie.

      A co do tych wspomnień, to mam różnie, ale zwykle oglądam je, jak film. Znaczy się, patrzę na siebie z pewnego dystansu. Dlatego też czasem w nie nie wierzę, bo chyba raczej nie mogę pamiętać, jak wyglądałam od tyłu, gdy szłam na plażę pewnego pamiętnego lata. Po takim nienaturalnym odtwarzaniu wspomnień można zobaczyć ile rzeczy sobie dopowiadamy.

      Świat jest ciekawy. I zawsze będzie. Coś tak złożonego i cudownego zawsze intryguje, a ludzie, którzy w nim mieszkają, zawsze zaskakują.

      Dlaczego nie mogłabyś pisać rozbudowanych komentarzy? Mi to jakoś nie przeszkadza :) Lubię się dowiedzieć o rozkminach jakie towarzyszą czytaniu moich opowiadań.
      /Twoja Myszka

      Usuń

Ludzie sami w sobie są nadzieją.